Paweł Wyszyński, właściciel firmy OPTIMA POLSKA i wiceprezes Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej skomentował przyjęcie przez Sejm ustawy o OZE dla miesięcznika branżowego „Czysta Energia”.
Umiarkowany entuzjazm
W chwili, gdy piszę te słowa, ustawa o odnawialnych źródłach energii została już przyjęta przez Sejm. Trzeba przyznać, że proces legislacji przebiegał w jej przypadku wyjątkowo szybko (podobnie było zresztą w przypadku „małego trójpaku”). Niestety, wiele wskazuje na to, że tempo sejmowych prac było spowodowane czyjąś chęcią, by większość posłów nie miała możliwości wniesienia konstruktywnych poprawek (na około 600 zgłoszonych rząd przyjął ich około 20). Jedynie determinacja niektórych posłów koalicji doprowadziła do wniesienia do ustawy kilku pozytywnych zmian w zakresie malej energetyki prosumenckiej. Ostatecznie Sejm przyjął wspomniane poprawki większością zaledwie dwóch głosów. Czy zostaną one jednak zatwierdzone przez Senat? Mam nadzieję, że tak.
Tymczasem sytuacja w polskiej branży odnawialnych źródeł energii w dalszym ciągu jest niezwykle trudna. Na dodatek opinia publiczna wydaje się być zdezorientowana dotychczasowymi działaniami rządu. Trzeba zresztą w tym miejscu otwarcie przyznać, że proces legislacyjny ustawy o OZE był niezwykle skomplikowany. Brali w nim udział nie tylko posłowie, lecz również przedstawiciele branżowych organizacji, związków i stowarzyszeń. Moim zdaniem pierwszy projekt ustawy (tzw. „ustawa Pawlaka”, która była opracowywana w latach 2010-2013) był niezwykle obiecujący. Niestety, został on odrzucony kosztem utrzymania ówczesnej koalicji. Od kiedy wicepremierem został Janusz Piechociński mieliśmy do czynienia z zupełnie innym projektem, całkowicie niedostosowanym do realiów polskiego rynku. Potwierdziły to zresztą opinie przedstawicieli działających w naszym kraju organizacji ekologicznych.
Co do tego, że ustawa o odnawialnych źródłach energii zostanie wprowadzona w życie, nikt nie miał chyba żadnych wątpliwości. Pozostaje jedynie pytanie: komu jest ona potrzebna w takim kształcie, w jakim znajduje się teraz? Moim zdaniem – i nie jest to wyłącznie moja opinia – dokument ten jest kagańcem na polską energetykę. Rząd dąży do tego, by samodzielnie zarządzać nowymi inwestycjami i handlować energią na giełdzie. W praktyce oznacza to, że produkcją energii w naszym kraju będą zajmować się duzi gracze rynkowi i monopoliści. To jednak doprowadzi do niekontrolowanego wzrostu cen. Co więcej, ustawa pozbawi Polaków szansy na to, by stali się oni producentami, a jednocześnie konsumentami wytwarzanej przez siebie energii. A przecież energetyka obywatelska mogłaby zagwarantować naszemu krajowi bezpieczeństwo energetyczne, nie mówiąc już o rozwoju polskiej gospodarki.
W połowie stycznia br., gdy polski rząd prowadził rozmowy z górnikami, mieliśmy okazję przekonać się, na czym tak naprawdę mu zależy. Nagle okazało się, że chodzi o umocnienie pozycji kopalni, a nie ich likwidację! A więc to nie odnawialne źródła energii, a węgiel ma być paliwem, który będzie towarzyszył rozwojowi polskiej energetyki. Jak to się ma do wcześniejszych deklaracji rządu? Wnioski na ten temat pozostawiam czytelnikom „Czystej Energii”.