Publikujemy komentarz Instytutu Energetyki Odnawialnej na temat odrzucenia przez posłów pracujących nad ustawą o OZE tzw. poprawek prosumenckich, które zakładały wprowadzenie preferencyjnych taryf gwarantowanych z mikroinstalacji prosumenckich o mocy do 10 kW, a także umożliwienie sąsiedzkiej odsprzedaży energii z instalacji OZE o mocy do 1 MW.
Wolny obywatel, czy bezwolny odbiorca energii
Konsekwencje odrzucenia poprawki prosumenckiej do projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii.
W dniu 16 grudnia, na posiedzeniu Komisji Nadzwyczajnej do spraw rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o OZE, jej członkowie zdecydowaną większością głosów odrzucili poprawkę dotyczącą wprowadzenia po raz pierwszy w Polsce systemu taryf gwarantowanych (FiT) dla najmniejszych wytwórców energii z OZE – mikroprosumentów. Wcześniej Podkomisja Nadzwyczajna w ogóle nie uwzględniła tej poprawki w swoim sprawozdaniu przekazanym Komisji. W efekcie, autor poprawki – poseł Artur Bramora – musiał od nowa zgłaszać poprawkę na posiedzeniu Komisji. Poprawkę negatywnie zaopiniował rząd. Wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz, ocenił, że oznacza ona rozszerzenie katalogu prosumentów, a to „element większej dyskusji”. Jednak wcześniej prezydium Podkomisji wraz ze stroną rządową do takiej dyskusji nie dopuściło. Poseł Bramora zapowiedział, że poprawkę zgłosi jeszcze raz w trakcie drugiego czytania projektu ustawy w Sejmie, jako tzw. wniosek mniejszości. Nie można jednak wykluczyć, że pojawią się inne, nieznane jeszcze obecnie przeszkody, które uniemożliwią dyskusję także na forum Sejmu.
Poprawka ta, spośród katalogu kilkudziesięciu innych zgłoszonych i rozpatrywanych najpierw przez Podkomisję, a potem przez Komisję, wzbudzała zdecydowanie największe zainteresowanie mediów, poparło ją kilkadziesiąt poważnych organizacji, obywatele podpisują petycję w tej sprawie. Przedstawiciele komisji powołanych do rozpatrzenia projektu ustawy nie chcą nawet na ten temat rozmawiać. Dlaczego? Czy poprawka jest niemądra? Czy propozycja zawiera jakieś groźne treści? A jeżeli stwarza zagrożenie, to dla kogo?
Poprawka daje obywatelom możliwość wyboru. Po 25 latach wolności chodzi o realną, a nie pozorną (taką oferuje obecny kształt projektu ustawy) możliwość wyboru pomiędzy kupowaniem energii od dostawcy, sprzedażą własnej energii z domowej mikroinstalacji do sieci lub produkcję na własne potrzeby. Poprawka wraz z uzasadnieniem jest sformułowana w sposób przejrzysty. Nie wydaje się być bluźnierstwem, które akurat w Sejmie wypada okładać klauzulą milczenia lub ignorować bez zapoznania się z jej istotą.
Problemu nie można zrozumieć bez kontekstu, w jakim projekt regulacji powstał. Czteroletni okres prac rządowo-parlamentarnych na projektem regulacji to zapis ociosywania wolnego obywatela, zwodzenia wyborcy i tworzenia z nich petentów korporacyjno-urzędniczej machiny oraz płatników utrzymujących tę machinę. Pierwsze wersje projektu ustawy autorstwa Ministerstwa Gospodarki z lat 2011-2012 kształtowane były z myślą o aktywnym obywatelu jako podmiocie regulacji. Kolejne wersje projektu ustawy z lat 2013-2014to historia sprowadzenia obywatela do roli jednowymiarowego „odbiorcy energii”. Jest to żargon z Prawa energetycznego, który ma oznaczać konsumenta.
Zdegradowana forma nieświadomego klienta ponoszącego opłaty, o którego mają zadbać fachowcy: energetycy i urzędnicy. Rząd zamiast dbać o tworzenie przejrzystego i prostego prawa, ostatecznie zaproponował projekt ustawy, którego zapisy są niezrozumiałe i niejasne dla obywatela. Posługuje się językiem przedsiębiorstwa energetycznego i jest napisany w jego interesie, a dotychczasowe prace sejmowe nie doprowadziły do poprawy regulacji.
Ustawa o OZE miała pierwotnie uczynić z odbiorcy energii aktywnego konsumenta, czyli prosumenta, a uczyniła płatnikiem, nieświadomym sponsorem swojego dostawcy energii, któremu prosument za bezcen ma oddawać nadwyżki energii oraz urzędnika, który zainkasuje podatek pośredni z deficytowej (niejako z mocy ustawy) działalności prosumenckiej. Łatwo tę tezę potwierdzić odwołując się do znowelizowanego Prawa energetycznego, które od 2013 roku stało się kanwą prac nad projektem ustawy o OZE. Prosument może sprzedawać energię do sieci po cenie 0,14 zł/kWh, która stanowi zaledwie 43% ceny, po jakiej zmuszony jest kupować energię z sieci. Różnica (0,19 zł/kWh) jest w 2/3 dofinansowaniem dostawców energii i w 1/3 przychodem budżetu państwa. Proponowane w projekcie ustawy o OZE rozwiązania w postaci podniesienia ceny sprzedaży nadwyżek z 14 do 18 zł/kWh i nowych zasad rozliczania półrocznego praktycznie nie poprawiają sytuacji najmniejszych „mikroprosumentów”.
Komu zabiera prawa i korzyści, kogo naraża na straty i kogo najbardziej krzywdzi obecny projekt ustawy o OZE, w wersji bez poprawki prosumenckiej? Z danych Eurostatu wynika, że chodzi o 53,7 proc. Polaków mieszkających w domach jednorodzinnych, bo oni najłatwiej i najszybciej mogliby się stać prosumentami mającymi możliwość wyboru różnych mikroinstalacji. Ich domy stałyby się zielonymi elektrowniami i zielonymi ciepłowniami. Obywateli, których pozbawia się realnego prawa wyboru ciągle przybywa. Już obecnie stanowią oni większość społeczeństwa, a liczba osób przeprowadzających się corocznie z centrów miast do domów jednorodzinnych na wieś i obszary podmiejskie to 40-50 tysięcy. Wszystkie budynki jednorodzinne to ponad 46% budynków mieszkalnych. Autorzy „Strategii modernizacji budynków: mapy drogowej 2050” wskazują na konieczność termomodernizacji tych budynków z wykorzystaniem mikroinstalacji OZE i podkreślają, że nasze państwo tej grupie właścicieli budynków w ich modernizacji nigdy nie pomogło.
Bard wolności, Jacek Kaczmarski śpiewał „Słowa palą, więc pali się słowa: nikt o treści popiołów nie pyta”. I pouczał nas wszystkich: „Lecz niech czyta, kto umie, niech nauczy się czytać!”. Komisja sejmowa nie powinna bać się słów i nie ma prawa spalić poprawki prosumenckiej, a posłowie powinni ją przeczytać w trakcie drugiego czytania projektu ustawy i choćby w segmencie energetyki prosumenckiej poprawić regulację w duchu obywatelskim. Reprezentują bowiem wolnych, świadomych obywateli, którzy w efekcie stanowienia złego prawa stać się mogą bezterminowo bezwolnymi petentami przedsiębiorstw energetycznych.