W czerwcowym numerze miesięcznika „Czysta Energia” (nr 6/2014) znalazł się komentarz Pawła Wyszyńskiego, właściciela firmy OPTIMA POLSKA i wiceprezesa Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej. Zachęcamy do zapoznania się z treścią tego artykułu.
Dno wklęsłe, muliste
Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób są to mocne słowa, ale moim zdaniem tego poziomu właśnie sięgnęliśmy w kwestii wyznaczania kierunków rozwoju energetyki odnawialnej w naszym kraju. Z przykrością stwierdzam, że długo oczekiwana przez wszystkich ustawa o odnawialnych źródłach energii, która miała coś zmienić w postrzeganiu OZE, w dalszym ciągu pozostaje fikcją. Uzależnienie Polski od konwencjonalnych źródeł grozi kryzysem finansowym – w rzeczywistości nie mamy ich zbyt wiele. A czasu, wbrew pozorom, jest bardzo mało – naukowcy twierdzą, że wystarczy nam ich zaledwie do 2050 roku.
Tymczasem wydobycie węgla jest w Polsce w dalszym ciągu bardzo drogie, w efekcie czego nasz kraj jest zalewany towarem sprowadzanym z krajów ościennych. Mało mówi się też o zmianach zachodzących w spółkach węglowych – tam zaś na najwyższym szczeblu często zapadają decyzje pozbawione sensu z ekonomicznego punktu widzenia. Sprawy nie ułatwia też premier Donald Tusk, który stojąc po stronie dużych elektrowni nie daje Polakom szansy na produkcję energii elektrycznej dla własnych potrzeb. To, że za tym wszystkim kryje się polityka, jest zresztą oczywiste. Szkoda tylko, że bardzo dobry plan rozwoju polskiej gospodarki, jaki do 2013 r. zdążyło przygotować odpowiedzialne za nią ministerstwo wskutek braku poparcia koalicjanta Platformy Obywatelskiej ostatecznie powędrował do kosza. Szkoda też pracy środowisk naukowych i przeznaczonych na badania pieniędzy. Cóż, ustawa o odnawialnych źródłach energii znów utknęła w Sejmie i nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie jakiś odważny poseł zdecydował się na wyprostowanie w niej spornych kwestii.
Jeśli dobrze pojmuję sposób rozumowania Donalda Tuska, jego zdaniem lepiej jest inwestować w energię atomową, węgiel i łupki, których de facto nie mamy. Niestety, premier zapomina o tym, że tworząc w Polsce energetykę obywatelską mamy szansę dać ludziom nawet 40 tysięcy miejsc pracy. Fakty są takie, że obecnie w Polsce energia odnawialna nie ma możliwości dalszego rozwoju, a wydatkowanie środków europejskich jest zagrożone, ponieważ programy nie zapinają się w obszarze biznes planów i finansowania przez banki. Niestety mam wrażenie, że w całym tym bałaganie politycy zapomnieli o tym, że brak konkretnej decyzji dotyczącej uniezależnienia energetycznego Polski może doprowadzić do sytuacji, w której upadną setki firm, a z rynku wycofają się producenci i inwestorzy związani z branżą OZE.
Dochodzę do wniosku, że jesteśmy we właściwym momencie na to, by zadać sobie kilka prostych pytań. Czy aby na pewno chcemy uzależnić się od zasobów naturalnych? Czy energetyka odnawialna jest dla nas szkodliwa? I przede wszystkim – co stoi na przeszkodzie, byśmy mogli w swoich domach korzystać z darmowej energii pochodzącej ze słońca lub ziemi? Jestem przekonany, że przestawienie się na ten ekonomiczno-ekologiczny sposób myślenia w ostatecznej kalkulacji będzie opłacało się nie tylko nam, lecz również kolejnym pokoleniom Polaków.
Paweł Wyszyński
ZP FEO