Portal CzasBialegostoku publikuje wywiad z Pawłem Wyszyńskim, w którym właściciel firmy OPTIMA POLSKA wypowiada się na temat podlaskiego rynku energii odnawialnej i udziela kilku przydatnych rad osobom, które planują montaż instalacji. „Na obecną chwilę w Polsce każde gospodarstwo domowe może uzyskać dotację na kolektory słoneczne. Należy jednak realnie ocenić swoje możliwości finansowe i podjąć decyzję, jak długo będzie się spłacało kredyt” – twierdzi przedsiębiorca.Piotr Walczak, Czas Białegostoku: O energii odnawialnej mówi się coraz więcej. Nie tak dawno na Politechnice Białostockiej odbyła się konferencja pt. „Energia odnawialna szansą rozwoju województwa podlaskiego”, w której wzięli polscy i niemieccy eksperci. Z takich konferencji coś wynika?
Paweł Wyszyński: Takie spotkania są niezwykle potrzebne, bo są na nich obecni nie tylko ludzie nauki, lecz także samorządowcy i lokalni przedsiębiorcy. Dzięki konferencji otrzymaliśmy wyraźny sygnał, że lokalne władze będą próbowały wprowadzić niektóre rozwiązania, które od lat funkcjonują na niemieckim rynku. Województwo podlaskie – jako region mało uprzemysłowiony – zużywa stosunkowo mało energii, a produkuje jej całkiem sporo z odnawialnych źródeł. Jak się okazuje, nie wszyscy jednak zdajemy sobie z tego sprawę. Wszystko zależy od władz samorządowych, to one zadecydują bowiem, w jaki sposób pieniądze na lata 2014-2020 zostaną rozdysponowane.
Słysząc o energii odnawialnej mam przed oczami albo wiatrak stojący gdzieś na polu, albo kolektor słoneczny na dachu. Tak się zastanawiam, czy przeciętnego białostoczanina stać w ogóle na zakup kolektora.
– Zapewniam pana, że dzięki dotacjom na instalację kolektorów słonecznych, stać na nie dziś praktycznie każdego. Należy jednak realnie ocenić swoje możliwości finansowe i podjąć decyzję, jak długo będzie się spłacało kredyt. Na obecną chwilę w Polsce każde gospodarstwo domowe może uzyskać dotację na kolektory słoneczne.
Ale w taki sposób całego domu chyba nie ogrzejemy.
– Nie, ale w ten sposób zyskujemy darmową energię w postaci ciepłej wody użytkowej na okres nawet do ośmiu miesięcy w roku. To najbardziej namacalny i praktyczny aspekt całej sprawy, bo przecież wszyscy korzystamy z ciepłej wody na co dzień.
Kto daje dotacje na kolektory słoneczne? Ile można dostać pieniędzy i jak się o nie starać, jakie warunki należy spełnić?
– Na chwilę obecną w Polsce działa jeden program, który gwarantuje nam pieniądze z dotacji na kolektory słoneczne. Jest to program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – jego pełna nazwa to “Program priorytetowy 5.1. Część 3. Dopłaty na częściowe spłaty kapitału kredytów bankowych przeznaczonych na zakup i montaż kolektorów słonecznych dla osób fizycznych i wspólnot mieszkaniowych”. Aby otrzymać dofinansowanie, należy zaciągnąć kredyt. Następnie bank po wypłaceniu całości kredytu i ewentualnym przeprowadzeniu kontroli realizacji przedsięwzięcia, występuje do NFOŚiGW o środki na dotację na częściową spłatę kwoty kredytu. W ten sposób możemy pomniejszyć kwotę poniesionej przez nas inwestycji o 45 procent. Warunki ubiegania się o dotację są proste – wystarczy posiadać prawo do dysponowania budynkiem i nie prowadzić w nim działalności gospodarczej.
Słyszałem, że w naszym regionie pojawiają się firmy robiące tzw. „spędy wiejskie” w gminach pod pretekstem bardzo wysokich dotacji, nawet do 70-80 procent. Na spotkaniach tłumaczą, że dzisiaj jest promocja. Słyszał Pan o czymś takim?
– Jeszcze raz podkreślam, że w naszym kraju nie ma czegoś takiego, jak dotacja na kolektory słoneczne w wysokości do 70 czy nawet 80 procent. W Polsce istnieje jedna gwarantowana dotacja z NFOŚiGW, o której wspomniałem. Innymi rodzajami dotacji są te przyznawane przez urzędy marszałkowskie. Jeżeli chodzi o spotkania, o które pan pyta, to uważam, że ich uczestników często wprowadza się w błąd. Przykład – firma oferuje montaż kolektorów słonecznych za, dajmy na to, 26 000 złotych. Dla uczestników spotkania jego prowadzący proponuje tą samą usługę za 20 000… Te „niezwykłe obniżki” to nic innego jak chwyt marketingowy. Czy nie zastanawia pana, dlaczego firma jest gotowa „lekką ręką” zrezygnować z zarobku w wysokości kilku tysięcy złotych? Ponadto mam uzasadnione powody, by podejrzewać, że niskie ceny kolektorów słonecznych i ich instalacji nie zawsze idą w parze z wysoką jakością tych produktów. Solidne firmy zajmujące się montażem nie muszą organizować tego typu spotkań, bo ich pracownicy mają ręce pełne roboty. Tak jak i w każdej innej branży, tak i w przypadku OZE – jeśli produkt jest dobry, często nie wymaga reklamy.
Wkrótce w życie ma wejść ustawa o odnawialnych źródłach energii. To aż tak ważne dla Pana branży?
– Każdy kraj będący członkiem Unii Europejskiej posiada plan dotyczący sposobów ograniczania emisji dwutlenku węgla. Nie wszyscy mają świadomość, że to właśnie ustawa o OZE będzie kształtowała rynek energii odnawialnej w Polsce. Poza tym będzie akt prawny, zagwarantuje ceny energii elektrycznej i ureguluje szereg innych, równie istotnych kwestii.
Skoro biznes związany z energią odnawialną ma mieć przed sobą przyszłość, to proszę powiedzieć, czy nasze uczelnie kształcą ekspertów w tej dziedzinie, czy też trzeba ściągać ich tutaj z innych miast?
– Mamy w Polsce wiele osób kompetentnych do tego, by szkolić fachowców. Pytanie tylko, czy na uczelniach są osoby chętne, by się uczyć. Wiadomo przecież, że gdy jest zainteresowanie, dopiero wówczas uruchamia się dany kierunek kształcenia. W Katedrze Surowców Energetycznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie już od kilku lat funkcjonuje specjalizacja pod nazwą odnawialne źródła energii. Tą samą drogą podążają uczelnie niepubliczne – warszawska Akademia Łazarskiego wprowadziła studia podyplomowe o nazwie inwestycje i zarządzanie projektami wykorzystującymi OZE. Poza tym prowadzącymi zajęcia są często prezesi firm zajmujących się produkcją energii odnawialnej – są to więc osoby, które posiadają nie tylko wiedzę teoretyczną, ale i praktyczną. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie podobne kierunki studiów zostaną uruchomione również na białostockich uczelniach.
Wracając do kolektorów słonecznych. Może to i naprawdę jest sposób na oszczędności energii elektrycznej, ale co jeśli będzie gradobicie i urządzenie będzie się nadawało do wyrzucenia? Co więcej, kilka dni deszczu i w tym czasie dalej trzeba korzystać z prądu…
– Każdy rodzaj energii odnawialnej rządzi się swoimi prawami. To prawda, że przy deszczowej pogodzie kolektory słoneczne nie działają. Nie oznacza to jednak, że nie możemy wówczas korzystać ze zgromadzonych wcześniej zasobów. Sytuacji, o której pan wspomina, da się jednak uniknąć – wszystko zależy bowiem od właściwego doboru instalacji. Poza tym definicja instalacji kolektorów słonecznych mówi, że jest to instalacja służąca do wspomagania ogrzewania wody użytkowej, a zatem w niektórych sytuacjach tak czy inaczej będziemy zmuszeni do ogrzewania wody za pomocą innych źródeł. Jeśli natomiast chodzi o wspomniane przez pana gradobicie, to jedynym kolektorem odpornym na te działania jest konstrukcja kolektora płaskiego. Przypomnijmy jednak, że dotychczasowe gradobicia występujące na obszarze Polski nie dokonały żadnych uszkodzeń takiego kolektora. Jednakże istnieją konstrukcje, które są narażone na to. I tutaj przykład województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie po gradobiciu w 2012 roku miasto Olsztyn ogłosiło przetarg na wymiany zbitych rur kolektorów próżniowych.
Artykuł pochodzi z serwisu CzasBialegostoku.pl